Trudno pisze się o Edwardzie Stachurze i to bynajmniej nie ze względu na niedosyt informacji. Jest mnóstwo biografii, artykułów a nawet książek. Za każdym razem jednak, kiedy próbuje się podjąć temat jego osoby ma się wrażenie, że wszystko, co zostanie napisane, nie odda tego, kim był i jaki był. Poeta, prozaik, tłumacz… Jego nazwisko zna prawdopodobnie każdy Polak, a zarazem tak niewiele wiemy o nim samym. Możemy zawierać suche informacje, lecz będą to tylko fakty bez kontekstu. Możemy wysilić się o zapiski własnych przemyśleń, lecz będą one nasze, nie samego zainteresowanego. A przecież artysta taki jak on składa się głównie z emocji i uczuć. Emocji i uczuć, których już nigdy nie będzie dane nam poznać choćby odrobinę lepiej od samego zainteresowanego.
Edward Stachura – twórczość.
Edward pisał właściwie wszystko- prozę, lirykę, poematy, dzienniki mniej lub bardziej przeznaczone dla oczu innych niż jego. Utwory swoje często zaopatrywał chwytami na gitarze i tak powstawały ballady. Tkwiło w tym wszystkim coś ponadczasowego. Stachura jest legendą, którą inspirują się artyści nawet obecnie i zapewne będą jeszcze przez wiele lat. To, co biło z jego zapisków to bunt. Bunt i brak akceptacji dla otaczającego świata, w którym był wkładany w ramki a jedyne, czego pragnął, to wolności i intensywnego przeżywania.
Edward Stachura – Syndrom artysty.
Absolutną zbrodnią byłoby próbować wpasować Stachurę w jakiekolwiek ramy tworzone ze stereotypów. Nie da się jednak nie zauważyć, że cierpiał na syndrom artysty. Przeżywał wszystko dużo intensywniej, niż inni i wciąż buntował się wobec świata, który nie spełniał jego oczekiwań. To, co charakteryzowało jego życie to niestabilność- raz był na szczycie, raz sięgał dna. Odnosi się to do dużo głębszych spraw, choć jeśli chodzi o aspekt finansowy również tak było i ,,zawdzięczał” to pociągowi do hazardu. Kiedy życie dawało w kość lubił uciekać się do alkoholu, lecz nie był zdecydowanie alkoholikiem.
Edward Stachura – śmierć.
Edward Stachura zdawał się nie mieć miejsca na tym świecie. Był zbyt wrażliwy, by mógł zgodzić się na życie w tej rzeczywistości. Ostatecznie artysta sam zadecydował o swoim odejściu z tego świata. Byłoby jednak wielką ignorancją zrzucać to, co się stało na artystyczną wrażliwość i nadawać jego śmierci romantyczny wydźwięk w obliczu ludzkiej tragedii i choroby, z którą się mierzył. Z perspektywy czasu i dzisiejszą wiedzą podejrzewa się, że mógł on cierpieć na chorobę afektywną dwubiegunową. Po kilku nieudanych próbach samobójczych, próbach leczenia w szpitalach psychiatrycznych i kolejnych niepowodzeniach ostatecznie Stachura powiesił się w swoim mieszkaniu w Warszawie, mając zaledwie 42 lata.