Kim Jest Jan Mela – wypadek, śmierć brata, żona, dzieci

5
(1)

Jan Mela jest polskim podróżnikiem oraz działaczem społecznym. Zdobył oba bieguny, stając się najmłodszym w historii człowiekiem, który osiągnął ten wyczyn. Co więcej, jest również pierwszą osobą niepełnosprawną, która tego dokonała.

Historia Jana Meli

Jan Mela przyszedł na świat 30 grudnia 1988 roku w Gdańsku. W wieku siedmiu lat doznał tragedii, gdy ich dom spłonął. Rok później, w wieku ośmiu lat, jego brat tragicznie zginął, pływając zbyt daleko na materacu. Ześlizgnął się z niego i nie udało się go uratować. Gdy Jan Mela miał szesnaście lat, schronił się przed deszczem w stacji transformatorowej, gdzie został porażony napięciem piętnastu tysięcy woltów. W wyniku tego wypadku stracił przedramię i nogę poniżej kolana. Jego ojciec wspierał go w procesie rehabilitacji, a w głowie Marka Kamińskiego, jego ojca, narodził się pomysł zabrania Jana na wyprawę na biegun północny.

Jan Mela miał wiele do udowodnienia sobie i innym, a w jego życiu pojawił się cel, który nadał sens jego istnieniu. W tym samym roku, w którym miał wypadek, osiągnął oba bieguny, a w kolejnych latach odbył trzy kolejne wyprawy.

W 2009 roku założył fundację „Poza horyzonty”, której celem jest pomoc osobom po amputacji w odzyskaniu wiary w siebie oraz zakup protez. Jan Mela od kilku lat prowadzi również szkolenia motywacyjne.

Śmierć brata (Piotr Mela)

W 1998 roku Jan Mela doświadczył tragicznego wydarzenia w swojej rodzinie. Podczas spędzania czasu z całą rodziną nad jeziorem, jego siedmioletni brat, Piotr Mela, pożyczył od niego materac. Niestety, odpłynął zbyt daleko i zsunął się do wody. Dorosłe osoby natychmiast zareagowały i rzuciły się do wody, ale niestety nie udało się uratować Piotrka. Janek Mela wielokrotnie zastanawiał się, co by było, gdyby potrafił pływać albo nie pożyczył bratu materaca. Jednak po latach udało mu się zaakceptować stratę i wierzy, że jego brat jest teraz szczęśliwszy w lepszym świecie.

Wypadek Jana Meli

Jasiek Mela miał 13 lat, kiedy 24 lipca 2002 roku ukrył się w stacji transformatorowej, aby uniknąć deszczu. Niestety, został porażony napięciem piętnastu tysięcy woltów. Mimo to udało mu się dotrzeć do domu własnymi siłami, a ojciec zabrał go na pogotowie. Konieczne było amputowanie części jego stopy, a następnie przedramienia i nogi poniżej kolana. Jasiek musiał nauczyć się wszystkiego od nowa, a ojciec wspierał go w procesie rehabilitacji.

Później sprawa trafiła do sądu, za sprawą rodziców Jana Meli. Przez swoich rodziców Jasiek Mela wystąpił o odszkodowanie w wysokości 300 tysięcy złotych, które miało zostać przekazane jako rekompensata dla poszkodowanego Koncernu Energetycznego Energa. Jednak sąd, korzystając z opinii biegłych, stwierdził, że chłopiec zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa związanego z dotknięciem elementów trakcji elektrycznej. Dlatego też Jasiek Mela został uznany za odpowiedzialnego za 25% wypadku, co skutkowało przyznaną mu comiesięczną rentą w wysokości 230 tysięcy złotych jako odszkodowanie. Jednocześnie koncern Energa został uznany winnym zaniedbań dotyczących niezbędnych zabezpieczeń w miejscu przewodu mocy.

Odzyskanie wiary oraz wyprawy

W wyniku tragicznego wypadku wszystkie marzenia Janka Meli obróciły się w pył. Informację o jego nieszczęśliwym zdarzeniu otrzymał podróżnik Marek Kamiński od swojego przyjaciela, którego żona zna matkę Jaśka. Wspólnie wymyślili plan, aby zabrać Janka na biegun północny. To właśnie ta perspektywa dała mu motywację do ćwiczeń i odnalezienia sensu w życiu. Ponadto, Janek pragnął udowodnić swojemu ojcu, że nie jest beznadziejnym przypadkiem. W rezultacie swojego przedsięwzięcia, w 2004 roku Jan Mela zdobył oba bieguny Ziemi, stając się najmłodszym człowiekiem, który tego dokonał w ciągu jednego roku. Rok później, w 2005, uhonorowano go nagrodą podróżniczą „Kolos” w kategorii „Wyczyn roku” za „zdobycie obu biegunów Ziemi w wieku 15 lat w ciągu jednego roku”.

W kolejnych latach Janek odbył trzy kolejne wyprawy. W 2008 roku wspiął się na najwyższy szczyt Afryki – Kilimandżaro. W 2009 roku wziął udział w ekspedycji na najwyższy szczyt Kaukazu – Elbrus, w której towarzyszyli mu Łukasz Żelichowski, niewidomy od urodzenia, oraz Piotr Pogon, który przez 20 lat toczył walkę z chorobą nowotworową. Natomiast w 2010 roku Janek wziął udział w wspinaczce na ponad 1000-metrową ścianę skalną El Capitan w Kalifornii (USA). W tej wyprawie towarzyszył mu także Andrzej Szczęsny, paraolimpijczyk i narciarz zjazdowy, który przeszedł amputację nogi. Ponadto, Jan Mela ukończył także maraton w Nowym Jorku.

Fundacja Jana Meli

Jan Mela, założyciel fundacji „Poza horyzonty” w 2009 roku, kontynuuje przekazywanie swojego myślenia i wsparcia innym. Dzięki fundacji, która miała na celu pomoc osobom po amputacji w zakupie protez oraz przekazaniu im wiary w to, że niepełnosprawność jest jedynie stanem umysłu, Jan Mela przyczynił się do poprawy życia wielu osób. W 2021 roku, w wywiadzie dla VIVA.pl, Jan Mela wyznał: „(…) po 12 latach zakończyliśmy działalność naszej fundacji. Nie traktuję tego jednak jako porażki. Przez ten czas pomogliśmy wielu osobom i byliśmy jedynym wsparciem dla ludzi po amputacjach.” Obecnie Jan Mela prowadzi szkolenia i spotkania motywacyjne.

Życie prywatne Jana Meli – żona, dzieci

Jan Mela posiada troje potomstwa. Z poprzednią partnerką, Jan ma syna. Obecnie jest mężem Magdy, z którą ma córkę o imieniu Jadwiga (urodzona w 2020 roku) oraz syna o imieniu Kazimierz (urodzony w 2021 roku).

Jan Mela – Cytaty

„Straciłem w wypadku rękę i nogę, ale tak naprawdę na dłuższy czas mojego życia coś dla mnie dużo trudniejszego i ważniejszego – mianowicie nadzieję. Nadzieję na to, że moje życie może mieć jeszcze sens, że może się w nim pojawić coś dobrego. To był taki czas, że mimo, że wywodzę się z rodziny chrześcijańskiej to gdzieś tam nasza wiara została mocno nadszarpnięta. Łatwo jest sobie powiedzieć, że Pan Bóg jest i jest dobry, kiedy nam się przytrafiają dobre rzeczy, ale dużo trudniej kiedy coś tracimy, kiedy tracimy część siebie i wydaje nam się, że nasze życie się zupełnie zawala. [..] Z perspektywy czasu widzę, że było w tych doświadczeniach coś cennego, a to że przeżyłem to jest dla mnie jakiś cud Boży. Tylko trzeba czasu, żeby móc tak to postrzec.”

„Myślę, że Pan Bóg mówi do nas czasem takimi trudnymi rzeczami. Czasem jest tak, że trzeba odejść, aby powrócić do czegoś. Trzeba coś stracić, żeby zacząć to doceniać.”

„Warto jest umieć wybaczać samemu sobie.”

Jak przydatny był ten artykuł ?

Kliknij na gwiazdki i oceń artykuł

Średnia ocena 5 / 5. Liczba głosów 1

Bądź pierwszy i oceń artykuł