instagram_leszeklichota_official 1

Fot: instagram @leszeklichota_official

Ilona Wrońska i Leszek Lichota, popularni aktorzy, zainwestowali w nabytek ziemi w Jaśliskach oraz założenie tu luksusowego kempingu „Forrest Glamp”, czyniąc się w ten sposób obliczalnymi przedstawicielami Beskidu Niskiego na terenie Podkarpacia.

Ilona Wrońska: Nie czujemy się jako oficjalni ambasadorowie, jednakże głęboko związaliśmy się z tym regionem i od momentu powstania „Forrest Glamp” konsekwentnie podkreślamy tę więź. Choć zazwyczaj mieszkamy w Warszawie, to od dawna poszukiwaliśmy „miejsca na ziemi”, które pozwoliłoby nam na oderwanie się od codzienności, kontakt z naturą oraz zapraszanie bliskich przyjaciół. Dodatkowo, nie ukrywamy, że stanowiłoby to alternatywę dla wymagającej profesji aktorskiej. Jaśliska okazały się być idealnym miejscem spełniającym te kryteria.

Ale zastanawiające może się wydawać, dlaczego wybór padł na Beskid Niski, oddalony o ponad 300 kilometrów od Warszawy? Czy nie było prostsze znaleźć urokliwego zakątka na Podlasiu lub w Warmii, które są znacznie bliżej stolicy?

Leszek Lichota: Bliskość geograficzna nie była głównym kryterium. Wybór Jaślisk nie był przypadkowy – to tutaj realizowano film „Boże Ciało” w reżyserii Janka Komasy, w którym miałem okazję zagrać. Podczas tego okresu dłuższej obecności tutaj szybko odczułem, że to jest miejsce, do którego chciałbym wracać.

Czy mieliście wcześniej kontakt z regionem Beskidu Niskiego?

L.L.: Nie, znamy dobrze Bieszczady, lecz Beskidy miały dla nas nowość. Wcześniejsze doświadczenia ograniczały się do jednej wizyty – byłem tu jako 17-latek wraz ze znajomymi na obozie wędrownym. Rzeczywiście poznałem te tereny lepiej, kiedy kręciliśmy film „Boże Ciało”, i uznałem, że Jaśliska posiadają swego rodzaju „mikroklimat”. Choć nie umiem precyzyjnie wyjaśnić, co dokładnie kryje się za tą koncepcją, to napotkałem tu ludzi, z którymi czuję się doskonale, oraz odnalazłem korzystną energię, choć nie sposób ją dokładnie opisać.

Każdy, kto śledził serial „Wataha” i zobaczył pana w roli kapitana Wiktora Rebrowa, zdaje sobie sprawę, że spędził pan sporo czasu na planie zdjęciowym w Bieszczadach. Wydawałoby się więc, że blisko połonin, a niekoniecznie w Beskidach, odnajduje pan swoje ulubione miejsce. W prywatnym zestawieniu atrakcji, jakie oferują Beskid Niski w stosunku do Bieszczadów, na co Beskidy stawiają?

L.L.: Nie prowadzę takiego konkretnego rankingu, więc żadne z tych miejsc nie jest lepsze ani gorsze. (śmiech) Beskidy po prostu różnią się od Bieszczadów. To niższe, łagodniejsze góry, które doskonale nadają się na piesze i rowerowe wycieczki oraz na narty biegowe zimą. Tutaj odczuwam przestrzeń, która nie jest otoczona wysokimi szczytami, towarzyszy mi na każdym kroku.

I.W.: Przyznajemy, że początkowo szukaliśmy ziemi w Bieszczadach, lecz bez większych sukcesów. Beskid Niski za to od razu nas przyciągnął otwartymi ramionami. Poszukiwania trwały ponad rok, aż wreszcie trafiliśmy na urokliwe miejsce blisko centrum Jaślisk, nad brzegiem rzeki. To miejsce jest dobrze skomunikowane, a zarazem kameralne i prywatne.

L.L.: Każdy wybór jest trudny, ponieważ byliśmy zmagani z dylematem, czy bardziej preferujemy gospodarstwo na wzgórzu z widokiem, lecz daleko od cywilizacji, czy też raczej przylegający do górskiej rzeki zakątek, co samo w sobie stanowi atrakcję. Bliskość Jaślisk miała ostateczne znaczenie, a okazało się, że „ściana” z drzew liściastych idealnie osłania nas przed ruchem samochodowym oraz ciekawskimi spojrzeniami z zewnątrz.

Kim jest Leszek Lichota? żona, glamping, seriale